radlenia. Musiała nawet iść z nim w pole zobaczyć, jak buraki wyglądają, kiedy rosną za gęsto, a ile miejsca zyskały i jak się mogą rozkrzewić po przerwaniu. Jesienią, gdy zaczęto je kopać i odstawiać do świeżo zbudowanej przy szosie cukrownianej "kantorki" - był prawie nieprzytomny. Wstawał przede dniem i wyruszał z fornalami do wagi. Nieraz całe dnie bez jedzenia przebywał w polu, na kantorce albo w samej cukrowni, a wpadłszy na chwilę do domu jadł coś prędko, martwił się, że buraki mają za duży procent zanieczyszczenia, i pytał: <page nr=69><br>- Jak myślisz, czy jakbym tak zaczął płacić od morga, to nie lepiej by je