podwórku ktoś grał na klarnecie ...uhuuu... hurhurhur... wwa... waa. Ktoś walił do drzwi. Lucjan pobiegł otworzyć.<br>- Jak się masz, Zygmusiu, coś tak rano wyszedł?<br>- Zaczekaj, zaraz ci powiem, tylko się w.....ę.<br>Po chwili mówił, zapinając spodnie:<br>- Uważasz, kiedyś tu matka dała mi na zapłacenie elektryczności, ale spotkałem Żywa i forsę przepiliśmy u "Wróbla". Dziś był ostatni termin, musiałem - proszę ja ciebie - zastawić papierośnicę po ojcu, bo jakieś trzy miesiące temu też mi tak wypadło; nie zapłaciłem i zamknęli nam światło. A matce tego tylko potrzeba, będzie miała gadania na cały miesiąc. No, jak się czujesz, widzę, że dałeś sobie radę