w strzemionach, aby ujrzeć kraniec olbrzymiej równiny, lecz chociaż<br>jechali już około trzech godzin, step nadal sięgał linii horyzontu.<br>Gdzieniegdzie napotykano rosnące samotnie, skąpo ulistnione, pokryte<br>żółtym kwieciem drzewa akacjowe lub eukaliptusy o skórzastych liściach,<br>nie dające niemal zupełnie cienia.<br> Słońce przygrzewało dość mocno. Jechali teraz stępa, aby<br>niepotrzebnie nie forsować koni. Tomek nie zwracał uwagi na rozmowę<br>swych towarzyszy. Pilnie rozglądał się po stepie. W pewnej chwili<br>wydało mu się, że wśród zielonożółtej trawy spostrzega jakieś<br>nieforemne, czerwone kształty.<br> - Uwaga, panowie! Widzę dzikie zwierzęta! Patrzcie, patrzcie tam! -<br>krzyknął, stając w strzemionach.<br> Jeźdźcy spojrzeli we wskazanym kierunku. W odległości około dwustu