wychodziło na ogród. Miałam osobny pokój z białym dywanem, białym tapczanem, białymi szafkami. W saloniku stało pianino - również dla mnie - choć nie chciałam się uczyć grać. Duża kuchnia, świetnie wyposażona, też mało nam była potrzebna, bo mamusia nie lubiła gotować. Na szafkach, stolikach, komodach stały kryształy i porcelanowe figurki z fujarkami i flecikami.<br><br>Mama miała kiosk z papierosami - jako pani Chmielewska oczywiście - a ja chodziłam do kościoła i nosiłam na wierzchu złoty krzyżyk, który mi kupiła. Od naszej arystokratycznej kuzynki ze Szkocji dostawałyśmy sukienki i piękne materiały. Papierosy dowozili handlarze z Łodzi, którzy kupowali w Brzegu niemieckie obrusy, makaty, kryształy. Kiosk