Posłuży znowu na ratunek ludzi.<br><br>Tak myśląc, ciemnym środkiem kontynentu<br>Pędziłem czółno przez grząskie łodygi,<br>Z wyobrażeniem fal dwóch oceanów<br>I chwiejby latarń na statkach strażniczych,<br> 965<br>Świadomy, że w tej chwili nie ja jeden<br>Jak w ziarnie trzymam nienazwaną przyszłość.<br>W takt układało się wtedy wezwanie<br>Dla ćmy, jedwabiem furkocącej, obce:<br><br>O Miasto, Społeczeństwo, o Stolico.<br> 970<br>Wnętrze dymiące swoje odsłoniłaś.<br>Nie będziesz nigdy, czym dotychczas byłaś.<br>Serc nam już pieśni twoje nie nasycą.<br><br>Stal, cement, wapno, edykty i prawa<br>Nazbyt już długo były uwielbione.<br> 975<br>W tobieśmy mieli i cel i obronę.<br>Nam rosła twoja sława i niesława.<br><br>I