niebieskie oczy, naiwność, z jaką podchodziła do zagadnienia, robiły wrażenie nawet na zatwardziałych oprawcach. Posuwała się coraz wyżej w hierarchii służbowej. Z przeludnionych korytarzy zawędrowała w opustoszałe, gdzie cicho jak duchy przemykali się wyszarzali urzędnicy z papierami, aż wreszcie w drodze szczególnej łaski pozwolono jej wejść "na minutę" do obszernego gabinetu, gdzie zza dębowego biurka podniósł się wysoki mężczyzna i wyszczerzywszy szerokie jak łopaty zęby, zapytał:<br><br>- A?<br><br>Mama w jednej chwili przypomniała sobie nieliczne znane jej rosyjskie słowa i w następnej chwili wypowiedziała je wszystkie naraz w porządku, który wydawał się jej gramatycznym. Mocarz słuchał niechętnie, aż wyjął wielką, kraciastą, brudną