i Róży ani Juleczki, ale za to żadne dzieci nie wyrywają kółka ani kijka, którym się to kółko pogania. Ani nie odbierają hulajnogi. To już prawie Nibylandia, gdzie można budować szałas z patyczków i rozmawiać po cichutku z wróblami, jak Jaś Ptaś, bez obawy, że ktoś powie: "Głupia! Do ptaków gada!" albo "To dziecko naprawdę we wszystko wierzy".<br>Wierzy, nie wierzy - a jednak doprawdy lepiej trzymać się z daleka<br>od niedobrych czarów. Juleczkę Temerson, co została tam przy słonecznym<br>zegarze, dosięgnie żółta pętla alejki i porwie ją do Oświęcimia, gdzie z gry w klasy zostanie tylko piekło, bezlitosne dla czarnowłosych dziewczynek