Bóg prowadzi, święci młodziankowie! - rzekł ksiądz.<br>- Czuwaj! - krzyknęła gromada.<br>- Oczywiście, że będę czuwał - odpowiedział staruszek, cokolwiek zdumiony, że ta przyjemna hałastra nakazuje mu to tak gromko i obcesowo.<br>Wymknęli się w noc jak ruchliwe cienie.<br>Ksiądz Kazuro przyjrzał się Francuzowi i mówił:<br>- Biedaczyna jest przeraźliwie wymizerowany. A po jakiemu on gada?<br>- Po francusku. Trochę też po rosyjsku... - odparł Adaś. - A po łacinie nie umie?<br>- Wątpię,<br>- W takim razie będziemy sobie gadali na migi, bo ja ani po francusku, ani po rosyjsku... A co jemu dać jeść? Nie chcę go dotknąć, ale kiedyś słyszałem, że Francuzi, młodziankowie święci, żaby jedzą. Czego to