taką intensywnością, iż widać, że sam sobie doskonale radzi. Posłuchajmy fragmentu, stosunkowo spokojnego, portretu pensjonarki:<br><q>"To właśnie mnie w niej urzekło - owa dojrzałość i suwerenność młodości, pewność stylu. Gdy my tam, w szkole, miewaliśmy wągry, gdy nieustannie wyskakiwały nam rozmaite krosty, ideały, gdy ruchy mieliśmy niezdarne, gdy co krok, to gafa - jej <foreign>exterieur</> był zachwycająco wykończony. Młodość dla niej nie była wiekiem przejściowym - młodość dla nowoczesnej stanowiła jedyny właściwy okres życia człowieczego - gardziła ona dojrzałością, a raczej niedojrzałość była dla niej dojrzałością - nie uznawała bród, wąsów, mamek ani matek z dzieckiem - i stąd brała się jej moc magiczna. Młodość jej nie