sukinsyna, mówił, kto wie, czy nie najlepsza byłaby partyzantka, wyrok<br>i kula w łeb czy bez wyroku, tylko sama kula, bo co takiemu jeszcze<br>wyrok czytać. Powiesić za nogi na gałęzi i niech zdycha. I w ogóle<br>partyzantka bardziej jest potrzebna na swoich sukinsynów niż na<br>Niemców, bo napleniło się gangreny jak kąkolu. Musiał go nieraz dziadek<br>mitygować, ty, jucho, byś wszystkich powywieszał, powystrzelał.<br><gap reason="sampling"><br> Co było jednak najważniejsze, w kościele Świętego Jakuba mogliśmy się<br>znacznie częściej spotykać niż gdzieś na mieście. Odbywały się tu<br>bowiem ciągle jakieś popołudniowe nabożeństwa, dzięki czemu Anna nie<br>musiała się tłumaczyć z każdego wyjścia i obmyślać