Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
ochoty na sprzeczki. Wyjdziesz z nastroju i gorzej pójdzie ci praca. Żegnam cię patetycznie, despotycznie i jak tam jeszcze? Aha - gromowładnie. Idę na próbę. Gdybym się spóźnił - nie czekaj z obiadem.
- Znowu mnie opuszczasz, mój Koriolanie!
- Ojcze! Masz mówić do mnie: ojcze! Jesteś krnąbrna i niepoprawna.
Gordon zszedł do podziemnego garażu, wyprowadził swego peugeota i pojechał do miasta. Zajmował z Ewą obszerną, odosobnioną willę na mokotowskiej skarpie, z ogródkiem pełnym bzów I tulipanów, ale szczególną chlubę ich obojga stanowiło jedno drzewko, które późną jesienią obsypane było zachwycającą czerwienią rajskich jabłuszek.
Wielki Aleksander Gordon!
Tak, Ewa miała słuszność nazywając go wielkim. Któż
ochoty na sprzeczki. Wyjdziesz z nastroju i gorzej pójdzie ci praca. Żegnam cię patetycznie, despotycznie i jak tam jeszcze? Aha - gromowładnie. Idę na próbę. Gdybym się spóźnił - nie czekaj z obiadem.<br>- Znowu mnie opuszczasz, mój Koriolanie!<br>- Ojcze! Masz mówić do mnie: ojcze! Jesteś krnąbrna i niepoprawna.<br>Gordon zszedł do podziemnego garażu, wyprowadził swego peugeota i pojechał do miasta. Zajmował z Ewą obszerną, odosobnioną willę na mokotowskiej skarpie, z ogródkiem pełnym bzów I tulipanów, ale szczególną chlubę ich obojga stanowiło jedno drzewko, które późną jesienią obsypane było zachwycającą czerwienią rajskich jabłuszek.<br>Wielki Aleksander Gordon!<br>Tak, Ewa miała słuszność nazywając go wielkim. Któż
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego