tkwiły z dziurkach kołki leszczynowe. Buty zdeptane, rozkisłe, z osiadłymi cholewami na szytych zapiętkach.<br>Człowieczek jeszcze raz uniósł baranią czapkę, zatapiając w sierść czarne pa znokcie, rzekł cicho: - Na służbę chciałbym ja do księdza przystać.<br>- Ach, po co mi twoja służba, człowieku. Sam koło siebie robię.<br>Z pięknych, kobiecych oczu garbuska wytoczyły się łzy.<br>I te łzy zachwiały czujność księdza Bańczyckiego.<br>Opuścił ręce, wszedł do kuchni.<br>- Daj całuskę chleba - powiedział Wasicińskiej. - Komu? - Ot, przyszedł jakiś biedny.<br>Ciekawa rzecz - dodał ksiądz - jakie piękne ma oczy. Chodź zobaczyć.<br>I Wasicińska, wytarłszy ręce o zapaskę, ukroiła pajdę gęstego chleba, wyszła za księdzem do sieni