Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 46
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1994
człapanie zmęczonych końskich kopyt i cichy szloch siostry pana Sieroży, obok której idzie z wieńcem pan Janek ubrany na czarno; oboje wyglądają na parę narzeczonych, która pomyliła kondukt.
Za nimi, jak drużbant, idzie mój dziadek.
Rano z kufra wyciągnął czarne trzewiki, które dla połysku przetarł skórką od słoniny, i ciemny garnitur, który zapamiętałem z dworca w Lidzie.
Kiedy wsiedliśmy do tramwaju, żeby dojechać do cmentarza, wszyscy nagle zaczęli się od nas odsuwać - tak pachniało naftaliną i adiekałonam "Letnij bukiet", nawet pan Janek nie był rozmowny i stał odwrócony tyłem do dziadka w otwartych drzwiach tramwaju.
Tylko koszulę dziadek założył tę z
człapanie zmęczonych końskich kopyt i cichy szloch siostry pana Sieroży, obok której idzie z wieńcem pan Janek ubrany na czarno; oboje wyglądają na parę narzeczonych, która pomyliła kondukt.<br>Za nimi, jak &lt;orig&gt;drużbant&lt;/&gt;, idzie mój dziadek.<br>Rano z kufra wyciągnął czarne trzewiki, które dla połysku przetarł skórką od słoniny, i ciemny garnitur, który zapamiętałem z dworca w Lidzie.<br>Kiedy wsiedliśmy do tramwaju, żeby dojechać do cmentarza, wszyscy nagle zaczęli się od nas odsuwać - tak pachniało naftaliną i &lt;orig&gt;adiekałonam&lt;/&gt; "&lt;foreign&gt;Letnij bukiet&lt;/&gt;", nawet pan Janek nie był rozmowny i stał odwrócony tyłem do dziadka w otwartych drzwiach tramwaju.<br>Tylko koszulę dziadek założył tę z
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego