kobieta-dziecko, patrzy na mnie z nienawiścią albo z bałwochwalczym zachwytem. Nie wiem dlaczego. Czasem coś mówi, ale nie mogę jej zrozumieć, czasem dotyka mnie, delikatnie, lecz i to budzi we mnie przerażenie. <br>Dobrze, że jutro już wyjeżdżamy. Ojciec Andrzeja ma coś do załatwienia w Końskich, zabierzemy się razem. <br><br>- Przewietrzę garnitur - powiedział - trzeba go nosić, skoro kupiłem. <br>Nie rozumiem, dlaczego Andrzej zaczerwienił się, a Małgośce zaczęły na kuchni skakać garnki. <br> Obudził mnie w nocy jakiś szelest. W świetle księżyca wpadającym przez otwarte okno Małgośka w długiej białej koszuli, z rozpuszczonymi włosami klęczy w drzwiach otwartej szafy i tnie coś wielkimi nożycami