będzie mnie w biurze, bo mam swoje sprawy i niech sam trochę posiedzi nad maszyną. Zgodził się niechętnie, bo mu to psuło jakieś plany, ale mu ostro odpowiedziałem, i życzył mi powodzenia, uśmiechając się obleśnie.<br>Przed wyjściem wstąpiłem za kotarę, gdzie stało moje łóżko, wyciągnąłem walizkę, przebrałem się w nowy garnitur i zacząłem przeliczać tysiące. Robiłem to co drugi dzień. Wiedziałem dobrze, że jest ich teraz dwieście trzydzieści cztery. Dołożyłem szesnaście z tych, co mi dała Irena, i w ten sposób osiągnąłem uroczystą liczbę ćwierć miliona. Razem z pieniędzmi od Ireny będę mógł śmiało przenieść się do Warszawy, kupić kawalerkę wyłączoną