Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Arsenał Gorzowski
Nr: 6
Miejsce wydania: Gorzów Wielkopolski
Rok: 1998
siły, ani nadziei, by się podnieść. Biegłem więc, a raczej szedłem, dalej. Z naprzeciwka zbliżały się jakieś postacie. Latarkami omiatali park aż po szczyty drzew. Gdzieś z boku wyłonił się radiowóz oślepiając mnie światłami. Tygrysim susem wskoczyłem w kępę krzaków. Rozległy się głośne nawoływania - zostałem zauważony. Podczołgałem się głębiej w gąszcz, położyłem się na plecach, teraz to już koniec.
Radiowozy otoczyły krzaki oświetlając je rzęsiście. Nadeszli ludzie z psami wściekle prężącymi smycze. Nad parkiem pojawił się helikopter rzucając mi w twarz snop światła.
- Wychodzić! - usłyszałem głos grubego.
Nie miałem siły, aby wstać, ani odpowiedzieć, ani nawet bać się. Niech sami sobie
siły, ani nadziei, by się podnieść. Biegłem więc, a raczej szedłem, dalej. Z naprzeciwka zbliżały się jakieś postacie. Latarkami omiatali park aż po szczyty drzew. Gdzieś z boku wyłonił się radiowóz oślepiając mnie światłami. Tygrysim susem wskoczyłem w kępę krzaków. Rozległy się głośne nawoływania - zostałem zauważony. Podczołgałem się głębiej w gąszcz, położyłem się na plecach, teraz to już koniec.<br>Radiowozy otoczyły krzaki oświetlając je rzęsiście. Nadeszli ludzie z psami wściekle prężącymi smycze. Nad parkiem pojawił się helikopter rzucając mi w twarz snop światła.<br>&lt;q&gt;- Wychodzić!&lt;/&gt; - usłyszałem głos grubego.<br>Nie miałem siły, aby wstać, ani odpowiedzieć, ani nawet bać się. Niech sami sobie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego