tym drugim wypadku oczywiście tracę przytomność. <br>- Prawda, jaki on słodki, synuś mój ukochany? - powiedziała piękność, obcałowując mocarne rączki oseska. - A jak on rozkosznie gaworzy...No, pogaworz teraz z wujciem, mamusia zaraz wróci. <br> Wyszła z pokoju, a dziecko nadal wpatrywało się we mnie zimnym, nieżyczliwym spojrzeniem ogromnych, niebieskich gał. Ani myślał gaworzyć, a ja też nie myślałem go do tego namawiać ściskając te idiotyczne płyty pod pachą i nerwowo analizując sytuację. Obecność dziecka w tym wieku wskazywała na to, że ktoś trzeci musi się tu zjawić lada chwila. Takiego małego bachora nie zostawia się na długo samego. Nic dziwnego, że w czasie