przy główce gotowała się ciężko, smołowo. Spławik ledwo-ledwo widziany kołował dyndając na wirach, a pod nim, dwa metry poniżej, nie mogła się urwać z haczyka płotka paluszkowa, nadziana na żelazo przez grzbiet.<br>Szczęsny patrzył tępo na wiry lejkowate i ssące, takie same zapewne jak te, które biegły za okrętem, gdy Martin Eden schodził z trapu w głębiny. "Gdy wszystko pojął, pojmować przestał" - słowa wstrząsające, dreszczowe. I przyszło Szczęsnemu na myśl, że jest w kropce jak Martin. Tak samo szukał, walczył, błądził i oto, gdy się ze wszystkiego wyłabudał na prostą drogę, znalazł się w odmętach.<br>Przez cały czas później myślał