podczas orania, trafiając kopytem na ukrytą w ziemi minę, a<br>drugiego ktoś wyprowadził nocą z przegrodzenia, które sklecili z<br>resztek po spalonych chlewach, stajni, stodole, gdy wrócili z<br>wysiedlenia. Dostali nawet urzędowy przydział na konia, ale jak<br>wszyscy, którzy takie przydziały dostali, wciąż musieli czekać, aż te<br>konie przyjadą. Toteż gdy tylko zza wzgórz od zachodu wyłaniał się<br>pociąg towarowy albo gdy choćby po dalekim gwiżdżeniu czy dudnieniu<br>rozpoznawano, że to towarowy, lecieli z tymi przydziałami na stację w<br>nadziei, że może te konie wreszcie jadą, a najpierwszy wujek Władek.<br>Wujek Władek zresztą wychodził i na te ze wschodu, bo, jak