Typ tekstu: Książka
Autor: Płoński Janusz, Rybiński Maciej
Tytuł: Góralskie tango
Rok: 1978
razem. Podwiozłem go pod Operetkę, dał mi trzy tysiące i natychmiast wróciłem do Zakopanego. Po południu byłem na miejscu. I następnego dnia rano zaczepiłem rozbitka do mercedesa i przyjechałem, ale to już mówiłem.
- Chodźmy. - Kapitan otworzył drzwi. - Trzeba wprowadzić wóz do garażu.
- Kapitanie - porucznik zatrzymał się - czy na ten odcinek, gdzie był wypadek, można było gdzieś z boku wjechać?
- Nie. Z całą pewnością nie.
- Bo wtedy musielibyśmy zabrać mercedesa na oględziny.
- Jestem pewien - powiedział kapitan - że właśnie na tej próbie żaden samochód nie mógłby się tam dostać. Żaden spoza rajdu.
Skowroński już czekał przy drzwiach. Widział podjeżdżającego do bramy mercedesa, widział Woźniaka
razem. Podwiozłem go pod Operetkę, dał mi trzy tysiące i natychmiast wróciłem do Zakopanego. Po południu byłem na miejscu. I następnego dnia rano zaczepiłem rozbitka do mercedesa i przyjechałem, ale to już mówiłem.<br>- Chodźmy. - Kapitan otworzył drzwi. - Trzeba wprowadzić wóz do garażu.<br>- Kapitanie - porucznik zatrzymał się - czy na ten odcinek, gdzie był wypadek, można było gdzieś z boku wjechać?<br>- Nie. Z całą pewnością nie.<br>- Bo wtedy musielibyśmy zabrać mercedesa na oględziny.<br>- Jestem pewien - powiedział kapitan - że właśnie na tej próbie żaden samochód nie mógłby się tam dostać. Żaden spoza rajdu.<br>Skowroński już czekał przy drzwiach. Widział podjeżdżającego do bramy mercedesa, widział Woźniaka
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego