Białorusini, Bałtowie, przywędrowała armia polska z nadwołżańskich stron, Tatiszczewa i Tockoje, które żołnierze zwali po prostu Tockiem, a za nimi pospieszyły żony i matki, starcy i dzieci, kto żyw. Wieść o wojsku polskim poszła w Kazachstan, w Syberię, za Irtysz i Jenisej, a pewnie i nad Peczorę i z zakątków, gdzie diabeł mówił dobranoc, pojawiali się dzień za dniem Polacy w <orig>baszłykach</> i połatanych kufajkach. Ponoć nawet z Sachalina. Nieśli w sercu nadzieję. Tymczasem toczyła się zacięta walka z przekleństwem wojny, tyfusem, o którym milczał "Orzeł Biały", gdyż była to tajemnica wojenna, i żaden korespondent nie wspomniał o poświęceniu radzieckich i polskich lekarzy i