podobnej "pantomimie zatęchłych. przeżytków". Szczęsnemu zawsze się wtedy zdawało, że te rzeczy nie są chyba u Ewy do szczętu przeżyte, bo jego, na przykład, praktyki ojca nic a nic nie obchodzą. Ciekawe, że dopiero u obcych, na takiej żydowskiej wieczerzy, najwyraźniej zobaczył, jak daleko odszedł, jak prawdziwie nie wierzy. Ale gdzie i kiedy zgubił tamten świat, tego dokładnie w żaden sposób nie mógł sobie przypomnieć.<br>A więc - Szczęsny z całej rodziny Lubartów najmniej jakoś lubił Ewę, towarzyszkę, człowieka oddanego partii. Bliższa mu <page nr=361> <br>była Fejga, żywiołowa i hałaśliwa, z obronnym sprytem na co dzień i odświętną tajoną uczuciowością. Mógł słuchać po raz nie wiem