siedzę w ciemności. Słyszę szum krwi w żyłach i szum wody w rurach, w ścianie. Myśli przebiegają mi przez głowę, czasem klują, a czasem się do nich uśmiecham, ale one nie łączą się w żadna historię, w żadna tęsknotę. Po prostu siedzę, bo nie umiem znaleźć powodu, dla którego miałabym gdziekolwiek iść, cokolwiek robić. Szum tej ciszy wokół działa jak okład, jak maść, otula mnie i uspokaja. Prawdziwa tortura są ludzie. Kiedy wchodzę w tłum, biorę głęboki wdech, jakbym zanurzała się w jeziorze, a kiedy wychodzę, wypuszczam nagle powietrze, jakbym cały ten czas nie oddychała. <br><page nr=79> Szybko biegnę do mojej ciszy, siadam