starożyłow, różnili...<br>i obraz zacierał się, znikał, ale zdołałem jeszcze uchwycić jego uśmiech i ten znak, który mi przesyłał, a znaczyło to, że jednak nie zapomni, choć jego szlak minął się z moim, ale kto wie: może kiedyś przetną się znowu - i zatrzymamy się już obaj na dłużej w domu, gdziekolwiek on będzie,<br>a ja odpowiedziałem mu uśmiechem i znakiem, że nie mogę mu nie wierzyć, że uściśniemy sobie ręce i pocałujemy, tak jak to u nas, na Kresach, w policzki, w jeden i drugi, i znowu, trzy razy, w domu dziadków przy Miączyńskiego na Łyczakowie, w ukochanym królewskim wolnym mieście