Krywko patrzył jakoś przejmująco, jakby chciał powiedzieć, jakby się chciał poskarżyć.<br>- Polek, co tam widziałeś? - szepnął Kajaki.<br>Krywko zamknął wolno powieki.<br>- Słyszysz? Powiedz.<br>Krywko milczał.<br>- Mnie nie powiesz, jedry twoje pałki? - i nagle chlipnął soczyście, chowając twarz w mokrym rękawie koszuli. Polek leżał nieruchomo.<br>- Paćka, chodź grać w piłkę! - krzyczeli gdzieś daleko żołnierze Polandy. Kiedy wóz wtoczył się pomiędzy wysokie pola żytnie, pan Staś, Kajaki i Ferdzia z fajerką zatrzymali się pośrodku drogi. W szczerbinie doliny widać było już miasto zgarbione, pociemniałe od wilgoci. Brodząc w deszczu, szedł stamtąd powolny i smutny głos dzwonu cerkiewnego.<br>- Polek, wracaj! - krzyknął Kajaki.<br>- Wróci, każdy