zapatrzone przed siebie szklanymi, nie widzącymi oczami.<br>Powoli, w miarę jak polonezowy pochód wraz z pośpieszającym za nim tłumem zbliżał się do wyjścia, sala pustoszała. Gdy już była całkiem pusta, spomiędzy stolików wyłonił się naraz Pieniążek, pomięty i potargany, całkiem jeszcze pomimo kilku godzin snu pijany. Na plączących się nogach, gestykulując w rytm poloneza, podrygując i wykrzywiając się, przemaszerował przez opustoszały parkiet i dalej podążył za wszystkimi.<br>Tamci już byli w hallu. Pełny blask dnia tam jaśniał. Stary, ledwie się na nogach trzymający ze zmęczenia szatniarz pośpiesznie <page nr=213> otwierał drzwi na roścież. Taneczny korowód, w rytm coraz odleglejszej orkiestry, sztywno i ospale