i nieraz wystarczał jeden jego serdeczny gest, jeden uśmiech, by wszystko się we mnie uspokoiło, wszystko prócz tego, co nie chciało spokoju,<br>a tu Felek dotknął mojego ramienia i podał mi kanapkę w papierowej serwetce, odwinąłem ją: poczułem zapach margaryny i mielonej szynki z konserwy, tej mielonej szynki, którą - w gęstym sosie - podawano nam na ciepło także na obiad, i pomyślałem, że to lepsze niż angielskie parówki, sausages, o których mawialiśmy z przekąsem, że wyrabiają je z papieru toaletowego, dodając, że na pewno zużytego, i uśmiechnąłem się do Felka; mogłem na nim polegać, on naprawdę mnie lubił: kimkolwiek byłem czy byłam