Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
skarpie. Był po prostu zmęczony. Uporządkował jako tako resztki garderoby, zakleił rany krwawnikiem. Pacia przyglądała mu się ukradkiem. Wyczuwał, że czeka, aby ją zagadnąć. Było duszno. Drzewa stały nieruchomo, jakby słuchając w zdumieniu własnej ciszy. Gdzieś daleko wypływał z wąwozu i zapadał się ponownie turkot fury. Komar dzwonił niedzielnie w gęstym powietrzu. Pacia położyła głowę na kolanach. Rdzawe włosy okryły jej cieniutkie kolana. Polek patrzył na nią dłuższą chwilę, a potem nagle wstał i odszedł bez słowa. Usłyszał jeszcze za sobą:
- Głupi! Głupi Polek! Opamiętał się przed siwym płotem z jesionowych sztachet, kiedy spadły nagle grube i ciepłe krople deszczu. Pan
skarpie. Był po prostu zmęczony. Uporządkował jako tako resztki garderoby, zakleił rany krwawnikiem. Pacia przyglądała mu się ukradkiem. Wyczuwał, że czeka, aby ją zagadnąć. Było duszno. Drzewa stały nieruchomo, jakby słuchając w zdumieniu własnej ciszy. Gdzieś daleko wypływał z wąwozu i zapadał się ponownie turkot fury. Komar dzwonił niedzielnie w gęstym powietrzu. Pacia położyła głowę na kolanach. Rdzawe włosy okryły jej cieniutkie kolana. Polek patrzył na nią dłuższą chwilę, a potem nagle wstał i odszedł bez słowa. Usłyszał jeszcze za sobą:<br>- Głupi! Głupi Polek! Opamiętał się przed siwym płotem z jesionowych sztachet, kiedy spadły nagle grube i ciepłe krople deszczu. Pan
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego