Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
jąłem dalej zstępować w głąb czeluści, zaiste w wielką niewiadomą, bo książę i Dziadek całkiem przepadli mi z oczu, nie zwróciwszy krzty uwagi na łomot, z jakim spadałem.
Widocznie zagłada ariergardy, do której omal nie doszło, nie miała dla obu widzów żadnego znaczenia, bolesne to było, lecz prawdziwe, wierny żołnierz ginie, a dowódca ani spojrzy na to, i słusznie, ostatecznie dowódca od tego ma żołnierzy, aby wiernie ginęli i kropka, unika w ten sposób przyszłych kłopotów z nadmiarem weteranów, którzy będą wisieli u państwowego cycka.
Czeluść była okropna, światło mętne z brudnych żarówek, choć tu kagańce winny płonąć albo łuczywo smolne
jąłem dalej zstępować w głąb czeluści, zaiste w wielką niewiadomą, bo książę i Dziadek całkiem przepadli mi z oczu, nie zwróciwszy krzty uwagi na łomot, z jakim spadałem.<br>Widocznie zagłada ariergardy, do której omal nie doszło, nie miała dla obu widzów żadnego znaczenia, bolesne to było, lecz prawdziwe, wierny żołnierz ginie, a dowódca ani spojrzy na to, i słusznie, ostatecznie dowódca od tego ma żołnierzy, aby wiernie ginęli i kropka, unika w ten sposób przyszłych kłopotów z nadmiarem weteranów, którzy będą wisieli u państwowego cycka.<br>Czeluść była okropna, światło mętne z brudnych żarówek, choć tu kagańce winny płonąć albo łuczywo smolne
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego