Typ tekstu: Książka
Autor: Orłoś Kazimierz
Tytuł: Niebieski szklarz
Rok: 1996
na ramieniu mężczyzny: niebieską kotwicę.
Wycofałem się, pełznąc tyłem skulony, potem pobiegłem na tory. Skacząc przez
podkłady dobiegłem do jaru. Usiadłem pod
pniem brzozy. Serce biło mocno. Długo nie mogłem się uspokoić. Piasek
chrzęścił w zębach. Trawy naokoło czerwieniały. Słyszałem szelest liści
nad głową.
Wyjąłem z dziury łódkę, trzymałem chwilę gładząc burty palcami,
potem przełamałem na pół i upuściłem na piasek.
Kim był ten mężczyzna? Może przyjechał narzeczony? Ale przecież
płakała niedawno. To nie on. Nie on.
Patrzyłem na morze. I chyba wtedy jar, sosny -
wszystko rozmazało się w oczach. Wstałem i wspiąłem się po pniu.
Położyłem się i przytuliłem policzek
na ramieniu mężczyzny: niebieską kotwicę.<br> Wycofałem się, pełznąc tyłem skulony, potem pobiegłem na tory. Skacząc przez <br>podkłady dobiegłem do jaru. Usiadłem pod<br>pniem brzozy. Serce biło mocno. Długo nie mogłem się uspokoić. Piasek<br>chrzęścił w zębach. Trawy naokoło czerwieniały. Słyszałem szelest liści<br>nad głową.<br> Wyjąłem z dziury łódkę, trzymałem chwilę gładząc burty palcami,<br>potem przełamałem na pół i upuściłem na piasek.<br> Kim był ten mężczyzna? Może przyjechał narzeczony? Ale przecież<br>płakała niedawno. To nie on. Nie on.<br> Patrzyłem na morze. I chyba wtedy jar, sosny -<br>wszystko rozmazało się w oczach. Wstałem i wspiąłem się po pniu.<br>Położyłem się i przytuliłem policzek
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego