Czirne. Zbój poczerwieniał, wziął się pod bok. <br>- Kozojeby! - zaryczał. - Kiernozy nieskrobane! Obszczybruzdy! Wyzywam was, słyszycie, fajdanisy? No, który stanie? Pieszo lub konno, zaraz, tu, na tym placu! Na miecze lub na topory, na co zresztą chcecie, wybierajcie! No, który? Może ty, Hugonie Kottwitz? Może ty tam, Krossig? Może ty, Rymbaba, gnoju jeden? <br>Paszko Rymbaba pochylił się i złapał za miecz, szczerząc zęby spod wąsów. Woldan z Osin chwycił go za ramię, osadził w miejscu ciężką ręką.<br>- Nie błaznuj - syknął. - Życie ci niemiłe? Jemu nikt nie dostoi. <br>Hayn von Czirne zarechotał, jak gdyby dosłyszał. <br>- Nikt? Nikt nie wystąpi? Nie ma odważnego? Takem