zsiniały od wiatru.<br>- Kochana ty moja, kobyła rodzić będzie.<br>Jak się to stanie, to my was poszukamy.<br>- Mocne palce Szeruckiego chwyciły ciepłą dłoń Mańki, przytulił kolana do jej uda.<br>Przez nią przepłynął taki żar, jakby stanęła naga przy piecu.<br>Szaja stał jak skamieniały, ręka zwisała, była czarna od ziemi i gnoju.<br>Syrena tartaku Foresty zawyła południe.<br>Drogą od dworca szli robotnicy żydowscy otoczeni sześcioma konnymi policjantami.<br>Tam wiatr był większy, zamiatał ślady za nimi, mgła śnieżna sypała się nad drogowskazem.<br>Na zakręcie coś się stało, jeden robotnik upadł, kilku odbiegło, potem doleciał strzał, nikły, jakby ktoś pochylony i nieprzytomny uderzył głową