Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
po placu strażników.
Jasnowłosy nie czekał. Zanurkował w tłum.
- Jazdaaaa! - zawołał jeden z opiekunów. Huk przewracanego kramu, krzyk kupca, trzask pękających garnków, fala ludzi pchnięta między chłopaka a ścigających go strażników. Spiskowcy znali się na swojej robocie.
Uciekinier co chwila znikał Doronowi z oczu, lecz za każdym razem, gdy Liść go dostrzegał, chłopak znajdował się coraz dalej od kasztanowców. Strażnicy utknęli w tłumie, przerażeni ludzie ściskali się i gnietli, teraz to oni byli głównymi sprawcami zamieszania rozpoczętego przez czterech młodzików.
Gdy przywołane wściekłymi gwizdami grodowych posiłki dotarły na miejsce, mogły co najwyżej uspokajać tłum. Poszły w ruch pałki i pięści. Krzyki bitych
po placu strażników.<br>Jasnowłosy nie czekał. Zanurkował w tłum.<br>- Jazdaaaa! - zawołał jeden z opiekunów. Huk przewracanego kramu, krzyk kupca, trzask pękających garnków, fala ludzi pchnięta między chłopaka a ścigających go strażników. Spiskowcy znali się na swojej robocie.<br>Uciekinier co chwila znikał Doronowi z oczu, lecz za każdym razem, gdy Liść go dostrzegał, chłopak znajdował się coraz dalej od kasztanowców. Strażnicy utknęli w tłumie, przerażeni ludzie ściskali się i gnietli, teraz to oni byli głównymi sprawcami zamieszania rozpoczętego przez czterech młodzików.<br>Gdy przywołane wściekłymi gwizdami grodowych posiłki dotarły na miejsce, mogły co najwyżej uspokajać tłum. Poszły w ruch pałki i pięści. Krzyki bitych
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego