stwierdził Józek. - Szliśmy<br>wtenczas z Łysej Polany do Morskiego Oka. Pan był z żoną<br>i synem. Pamiętam, że pułkownik po górach chodził dobrze<br>- schlebiał Józek.<br> Szybko przeszli w bezpieczniejsze miejsce, do Księżyca<br>Lasu. Tu Krzeptowski poinformował swoich podopiecznych,<br>jak mają się zachowywać i jak iść, aby się zbytnio nie męczyć,<br>go najważniejsze, jak postąpić w razie jakiegoś<br>niebezpieczeństwa i jak później się spotkać. On sam oczywiście prowadził,<br>pozostali szli gęsiego w odpowiedniej odległości. Warunki były<br>bardzo trudne, gdyż padał deszcze ze śniegiem. Szło im się<br>fatalnie, było ślisko. Podczas marszu nie rozmawiali ze sobą,<br>nie tylko ze względu na bezpieczeństwo, ale również