nie badał, czy słucham, tylko manewrując rękami, przytrzymywał mnie, przesuwał się ze mną stale. <br>- Działo się to ze mną, działo! A co się działo! Takie głupstwo, że mi nagle dwudziestoczteroletnia żona zmarła. Co tam, głupstwo z żoną. To jest sprawa spółdzielni. <br>- Tak więc jednego razu ta żona szwedzkiego konsula prosi go, żeby wyjechali, ot tak, wieczorem na spacer. A potem mówi mu: "Zatrzymaj, kochanie, na chwilę, przejdźmy się''. Bo ona nic nie wiedziała o tamtejszych zwyczajach... <br>- Ale raz spotkała takiego mężczyznę, że jak zdjęła przed nim perukę, to on ani drgnął. <br>- No chodź... <br>- Nie mogę, jestem z kimś. <br>- To niemożliwe: pogrzeb kościelny