I za co, że w końcu usłyszał jedno słowo prawdy? <br>- Panie doktorze - spokorniał ponownie pacjent. - Doktor Stefańczyk na pana miejscu... <br>Stefańczyk był poprzednikiem Adama w tej przychodni. Już nie żył - rak prostaty. Adam był przy jego zgonie, próbował pomagać, do końca... To był wspaniały, wysoce kulturalny człowiek, odchodził z imponującą godnością. Być może szedł czasem na kompromisy, jak prawie każdy w tych nienormalnych polskich układach, ale nie dawał lewych zwolnień, a już na pewno nie po alkoholu. <br>- Ani słowa o doktorze Stefańczyku! To był wspaniały lekarz! I do widzenia! <br>- Ale panie doktorze, żona, dzieci - ugiął się pacjent - ja proszę, z roboty