ani sami przejeść, ani podarować znajomym, ani też wysłać odpowiednio dużych i ciężkich paczek dla swoich kiepsko odżywionych rodzin we Faterlandzie (nie głodujących, w Niemczech nie było głodu - ale jednak "Kanonen statt Butter"). Można powiedzieć, że dla nich rzeczywistością stała się przypowieść o mannie spadającej z nieba albo o pieczonych gołąbkach, to też na wiele rzeczy przymykali oczy , żeby tego nie zepsuć.<br>A jednocześnie, niezależnie od indywidualnych paczek, okólną drogą, przez Naramowice, jechały wozy z żywnościa od piekarzy, rzeźników, właścicieli sklepów i hurtowni, ofiarowane Komitetowi Opieki jako całość i znowu, po kontroli i w znacznej części trafiające do kuchni obozowej lub