Zrobisz głupstwo i zapłacisz <br>z hukiem. Pogadamy, jak wrócisz. Zależy mi.<br>Nie odpowiedział ani tak, ani nie. Odwrócił się i odszedł. <br>Najpierw wolno, na sztywnych nogach, potem biegł. Coraz szybciej, <br>do utraty tchu. Przyniosło go nad Strugę, bez woli i chęci, <br>po prostu. Innej drogi nie było. Nie udawał, że goni grupę. <br>Kierownika, altankę, pracę, ogródek. Przyznany tym biednym <br>dzieciom w ramach akcji i z resztówki rozparcelowanego majątku <br>dworskiego. Za miastem, każdemu za daleko. Ze szczodrych serc <br>grubych i chudych, i tych w sam raz, zasiadających za stołem <br>prezydialnym w dniu dziecka, prawie święta, choć bez <br>świętego. Kiedy nawet oni - czy