opiera się łokciami na parapecie, chowa twarz w dłoniach. Ktoś się widać zjawił w drzwiach pokoju. Pan Puciałło znieruchomiał z twarzą zasłoniętą. Odzywa się przeciągły, nadąsany głos służącej. Pan Puciałło odpowiada niecierpliwie i szybko jeszcze potrząsa głową przecząco, żeby wzmocnić swoją odmowę. Dopiero teraz Polek spostrzega w oknie pokoju "na górce", na poddaszu, krzywy wycinek łóżka i nogi kobiece, leżące nieporządnie na kanapie. Polek wytrzeszcza oczy, chce rozpoznać zarys nóg, kształt pantofli. Ale nie jest to Wisia. Rąbek sukni kwiecistej, który wygląda znad parapetu, należy przecież do pani domu. To ona leży tu twarzą do poduszki. I Polek wie, że kobieta