Typ tekstu: Książka
Autor: Krystian Lupa
Tytuł: Podglądania
Rok: 2003
w przychodni... jak pacjent. Pomyślałem sobie, że niełatwo mu było przychodzić do mnie. Kiedy dzwonił ze stertą książek pod ręką, które były rodzajem psychicznego biletu, a ja otwierałem i okazywało się, że jeszcze nie skończyłem obiadu, i proponowałem mu wrócić za pół godziny, lub też okazywało się, że mam właśnie gości i przez półuchylone drzwi, jakby chodziło o coś wstydliwego, zastanawiałem się ociągliwie, bo nic sensownego nie chciało przyjść mi do głowy, jaki tu zaproponować następny termin. Tylekroć pytał, czy nie jest nazbyt natrętny... Chodziłem tam i z powrotem po korytarzu i oglądałem porozwieszane malunki. Prawdę powiedziawszy, nie wyrażały nic. Nie
w przychodni... jak pacjent. Pomyślałem sobie, że niełatwo mu było przychodzić do mnie. Kiedy dzwonił ze stertą książek pod ręką, które były rodzajem psychicznego biletu, a ja otwierałem i okazywało się, że jeszcze nie skończyłem obiadu, i proponowałem mu wrócić za pół godziny, lub też okazywało się, że mam właśnie gości i przez półuchylone drzwi, jakby chodziło o coś wstydliwego, zastanawiałem się ociągliwie, bo nic sensownego nie chciało przyjść mi do głowy, jaki tu zaproponować następny termin. Tylekroć pytał, czy nie jest nazbyt natrętny... Chodziłem tam i z powrotem po korytarzu i oglądałem porozwieszane malunki. Prawdę powiedziawszy, nie wyrażały nic. Nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego