środka. Wewnątrz był nakryty obrusem stół, przy którym siadałam między gospodarzami. Pan Henryk pilnował, aby do pokoju nie wszedł pies. Bał się, że owczarek może na mnie wskoczyć. Później, drepcząc powoli, przynosił z kuchni wrzątek. Kiedy na talerzu znalazło się ciasto upieczone przez panią Jadwigę, a w filiżance herbata Liptona, gospodarz rozpoczynał opowieść o dawnych latach. Wychodził tylko o określonej porze, aby nakarmić psa. Był zawsze bardzo pogodny, lubił żartować. Przypominał sobie zabawne historyjki z przeszłości. Może są to mało znaczące szczegóły, ale to się składało na wyjątkową atmosferę tego domu, która przyciągała jak magnes. Wydaje mi się, że za późno