knieją? Tyle żubrów, co w naszych ostępach, Radziwiłłowie <br>nieświescy nie mają! Pewnikiem gość liczy, że zapoluje niezgorzej, zwłaszcza <br>że - jako słyszę - z synem zjeżdża...<br>Spojrzał znacząco na Anusię, która uciekła spłoniona.<br>Łowy, oczywiście... - myślał wojewoda. - Bez łowów się nie obejdzie. Moczydłowski <br>ma słuszność. Łowy, w których muszę brać udział jako gospodarz. Gdybym nie miał <br>ręki czy nogi, mógłbym ostać. Nie, też nie! Wszakże Sulimirski podczaszy, prawej <br>ręki od ramienia nie mając, lewą imając oszczep na niedźwiedzia chodził... W <br>malignie gdybym był, pozwolono by mi ostać, ale maligny nie mam...<br>- Słusznie waść prawisz - przyznał głośno. - Cóż zatem zrobim?<br>Pan Moczydłowski zadowolony przysiadł