na pogodnym tle spokojnego pracowitego bytowania pojawiają się dramatyczne pęknięcia, ludzie otwierają się nieoczekiwanie, z przykrym stęknięciem - jak zepsute puszki. Zduszone w mazi mrocznych myśli niepowodzenia i lęki starego Beppe-od-Świń wypływają na powierzchnię niemal od razu, jeszcze podczas zwiedzania jego zagrody, jego zabytkowego chłopskiego domu, sczerniałego, podobnie jak gospodarz, od starości i opuszczenia, jeszcze wtedy, gdy w ogromnej ciemnej kuchni, z równie dużym piecem-kominkiem w ścianie, częstował nas swoim surowym, własnoręcznie wytłoczonym genuino, już wtedy, powiadam, nie wytrzymał, i stęknął, że to straszne, że to krzywda, że to jedna wielka w y w r o t k a