Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
skórze. Albo kpinki, albo obojętność. Taki jestem odrażający? Nie pozwolisz nawet się pocałować.

- Masz, całuj - powiedziała Zosia.
Fryderyk zaskoczony przyjrzał się jej zmrużonym oczom i wietrząc podstęp znieruchomiał. Nie pamiętał, aby kiedykolwiek czuł się tak bezradny, jak nieraz wobec niej. Miała zawsze nad nim przewagę, która sięgała dalej, niż był gotów przyznać. Choć tak pociągająca, onieśmielała go w dziwny sposób, zamieniał się w kłębek nieugaszonych pragnień.

- Ach, to nie tak - westchnął. - Nie tak to sobie wyobrażałem.
- Bo się rozmyślę.
- Wyobrażałem sobie, że spojrzysz na mnie takim spojrzeniem, jakiego jeszcze w twoich oczach nie widziałem, a wtenczas... Ach, po co tyle gadam
skórze. Albo kpinki, albo obojętność. Taki jestem odrażający? Nie pozwolisz nawet się pocałować. <br><br>- Masz, całuj - powiedziała Zosia. <br>Fryderyk zaskoczony przyjrzał się jej zmrużonym oczom i wietrząc podstęp znieruchomiał. Nie pamiętał, aby kiedykolwiek czuł się tak bezradny, jak nieraz wobec niej. Miała zawsze nad nim przewagę, która sięgała dalej, niż był gotów przyznać. Choć tak pociągająca, onieśmielała go w dziwny sposób, zamieniał się w kłębek nieugaszonych pragnień. <br><br>- Ach, to nie tak - westchnął. - Nie tak to sobie wyobrażałem.<br>- Bo się rozmyślę. <br>- Wyobrażałem sobie, że spojrzysz na mnie takim spojrzeniem, jakiego jeszcze w twoich oczach nie widziałem, a wtenczas... Ach, po co tyle gadam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego