czego tu? - spytała. <br>Aż głową podrzucił ze zdumieniem, biała broda wysunęła się naprzód. <br>- Jak to czego? A któż kazał mi natychmiast przychodzić? Czyż to nie ty krzyczałaś na mnie przez telefon? <br>Nieprzytomnie patrzyła na męża... Raptem roześmiała się, zawstydzona. <br>- No, czegóż ty zaraz? nie można zażartować? Chodź już, chodź - <orig>gamasze</> gotowe. <br>Wszedł - przygarbiony, pachnący wodą kolońską, siwy, jak zawsze wobec Róży niespokojny, od której strony wypadnie się bronić. Rozebrał się powoli z powodu artretycznej sztywności karku i trochę chyba dlatego, żeby odsunąć chwilę zadzierzgnięcia rozmowy. Wieszając <page nr=27> futro, wypychając szalik w rękaw, zerkał nieznacznie na Różę, chcąc wymiarkować jej usposobienie. Wreszcie z