trzęsą się, gdy się na nich wspieram. Zagłębiam się w czeluść. Świecę latarką po ścianach. Otwieram metalową klapę.<br>Wchodzę w wąski korytarz, muszę się mocno schylić, by nie zawadzić głową o sklepienie. Trafiam do pomieszczenia oświetlonego mocnymi halogenowymi reflektorami. Naprzeciw mnie solidne, świeżo pomalowane, metalowe <page nr=149> drzwi. Coś mi tu nie gra. Mam dziwne uczucie, jakby ktoś mnie obserwował. Popycham pancerne wrota. Otwierają się z terkotem elektromagnetycznej zapadki. Za nimi jest niewielki pokój. Stoi w nim trzech facetów. Jeden wspiera się na kulach, drugi to karzeł, o wzroście najwyżej metr czterdzieści, trzeci wygląda normalnie, no, prawie normalnie, przez twarz przebiegają mu co