tej wilgotnej szarości, rozczarowaniu i osamotnieniu zrobiliśmy jedyną rzecz, która jeszcze pozostała do zrobienia, która była w stanie nadać temu dniowi jakiś sens: pojechaliśmy na cmentarz złożyć kwiaty na grobie Romka Strzałkowskiego. <br> Ciągnąc za sobą orszak tajniaków, błąkaliśmy się po rozległym cmentarzu na Junikowie, usiłując w lejącym wciąż deszczu odnaleźć grób. Nareszcie jakiś dozorca wskazał nam kierunek. Ktoś stał już nad grobem: starszy, zgarbiony pod parasolem mężczyzna. Kiedy złożyliśmy kwiaty i odśpiewali "Jeszcze Polska", starszy pan podniósł na nas wzrok i, wyraźnie poruszony, wymówił kilka słów podziękowania. Był to Jan Strzałkowski - ojciec Romka. Dziś już, jak słyszę, nie żyje. Nie doczekał