potem, że to "aktyw robotniczy stolicy" przyjechał, naturalnie samorzutnie, by dać odpór warcholącym się studentom. Ale z naszego stanowiska obserwacyjnego łatwo było zauważyć, że poza grupkami z pewnością autentycznych robotników, którzy trzymali się raczej z boku, sprawiając zresztą wrażenie, że nie wiedzą o co w tym wszystkim chodzi - była też gromadka dobrze zorganizowanych cywilów - podobno ormowców, oraz jeden czy dwa autokary umundurowanej milicji. To oni rozpoczęli natarcie.<br>Pierwsze uderzenie poszło na tych, którzy jeszcze tkwili pod biblioteką, czekając na powrót delegacji od rektora. Milicjanci bili pałkami, nie przebierając w ofiarach, starając się rozproszyć tłum, a potem dać w kość pojedynczym osobom