Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
nie patrzył, i pocałowałem go, tak jak mnie całowała Sara i Ania, i Ludka, a on się nie cofnął, i przedłużaliśmy pocałunek, bo obaj wiedzieliśmy, że wiele zapowiada, że to może - choć wcale nie musi - stać się już niedługo, i nie przypadkiem zamknąłem w dłoni jego słodki strączek z dwoma groszkami,
a kiedy wracają nasi brodaci opiekunowie, aby zaprowadzić nas do sypialni, kiwają głowami, patrząc na nas: nie poznają nas, to już nie ci sami chłopcy, choć nadal nadzy i ostrzyżeni do skóry, i szepczą z niedowierzaniem:
- Ach, ci Polacy!...
a ci Polacy chwytają niecierpliwymi rękoma leżącą na łóżkach odzież: bieliznę
nie patrzył, i pocałowałem go, tak jak mnie całowała Sara i Ania, i Ludka, a on się nie cofnął, i przedłużaliśmy pocałunek, bo obaj wiedzieliśmy, że wiele zapowiada, że to może - choć wcale nie musi - stać się już niedługo, i nie przypadkiem zamknąłem w dłoni jego słodki strączek z dwoma groszkami,<br>a kiedy wracają nasi brodaci opiekunowie, aby zaprowadzić nas do sypialni, kiwają głowami, patrząc na nas: nie poznają nas, to już nie ci sami chłopcy, choć nadal nadzy i ostrzyżeni do skóry, i szepczą z niedowierzaniem:<br>- Ach, ci Polacy!...<br>a ci Polacy chwytają niecierpliwymi rękoma leżącą na łóżkach odzież: bieliznę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego