Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
nim w cerkwi ciężką koronę, podczas gdy pop, ku naszej uciesze, wygłaszał groźną sakramentalną formułę: "Niechaj żona zna lęk przed mężem swoim".

Wróćmy jednak do owych dni kijowskich.

Prócz Wani i mnie było jeszcze dwóch uczestników naszych podwórzowych zabaw: Wołodia, od roku już gimnazista, syn właściciela sklepiku, gdzie kupowaliśmy ulubione gruszkowe i berberysowe cukierki długości ołówka, po kopiejce para. Drugi chłopiec, młodszy ode mnie o rok, nazywał się również Wołodia. Dla odróżnienia przezwaliśmy go Kukurydzą, gdyż miał jasne włosy i brwi, tylko rzęsy, ni z tega, ni z owego, czarne. Ojciec jego, doktor Lubimski, prowadził od frontu laboratorium chemiczne, nad którego
nim w cerkwi ciężką koronę, podczas gdy pop, ku naszej uciesze, wygłaszał groźną sakramentalną formułę: "Niechaj żona zna lęk przed mężem swoim".<br><br>Wróćmy jednak do owych dni kijowskich.<br><br>Prócz Wani i mnie było jeszcze dwóch uczestników naszych podwórzowych zabaw: Wołodia, od roku już gimnazista, syn właściciela sklepiku, gdzie kupowaliśmy ulubione gruszkowe i berberysowe cukierki długości ołówka, po kopiejce para. Drugi chłopiec, młodszy ode mnie o rok, nazywał się również Wołodia. Dla odróżnienia przezwaliśmy go Kukurydzą, gdyż miał jasne włosy i brwi, tylko rzęsy, ni z tega, ni z owego, czarne. Ojciec jego, doktor Lubimski, prowadził od frontu laboratorium chemiczne, nad którego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego